Neverland był najbardziej magicznym miejscem na ziemi, a przynajmniej tak twierdzili wszyscy, którzy mieli szansę go zwiedzić. Był to "azyl" Michaela, jakby odcięta od świata magiczna kraina, w której dorośli znów mogą stać się dziećmi. Michael mógł się tam schronić przed paparazzi, dziennikarzami, a nawet fanami, którzy zawsze byli tam gdzie on (oczywiście kochał ich i chciał być z nimi, ale nie mógł od nich uzależnić całego swojego życia). Pomysł na wybudowanie właśnie tam swojego domu Michael zaczerpnął, gdy kręcił teledysk do piosenki Say Say Say z Paulem McCartneyem. Pragnął kupić miasteczko, które właśnie tam się znajdowało podczas kręcenia i tak po jakimś czasie nadarzyła się okazja i ziemia stała się własnością Michaela.
Ranczo zajmowało jedną ulicę i ze względu na to, że znajdowało się daleko od innych domów i reszty miasta miało odzielną straż pożarną (w jej remizie Michael zawsze chował prezenty na Boże Narodzenie, aby nikt nie mógł ich wcześniej zobaczyć). Miało własne mini-ZOO, wesołe miasteczko z karuzelamiikolejkami. Gdziekolwiek się nie poszło w tle słychać było muzykę nagraną specjalnie dla MJ-a.
Zapraszał tam chore i biedne dzieci z sierocińców, które mogły korzystać ze wszystkich atrakcji, jeść słodycze, popcorn lodyizanic nie musiały płacić. Michael chciał, aby chociaż raz poczuły się szczęśliwe i wolne od wszystkich kłopotów i zmartwień. Chciał się dzielić z innymi, mówił że właśnie dlatego wybudował to miejsce. Zabawa na ranczy nie miała końca, organizowane były tam bitwy na balony, które były ulubioną zabawą Michaela. MJ mawiał też, że najlepszym sposobem na pomyślne zakończenie interesów jest zaproszenie do Neverlandu.
Stacja kolejki...
Kawałek rancza z karuzelami...
Mike z jakąs dziewczynką zmierzający w kierunku głownego wejścia do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz