piątek, 12 października 2012

On wiedział jak skończy

Wpis z bloga Lisy Marie, zamieszczony dzień po śmierci Michaela (26.06.2009). 
Liza Marie presley i michael jackson
Wiele lat temu, Michael i ja przeprowadziliśmy głęboką rozmowę o życiu w ogóle.

Nie pamiętam dokładnego tematu, ale możliwe, że wypytywał mnie o okoliczności Śmierci mojego Ojca.
W pewnym momencie zamilkł, spojrzał na mnie bardzo poważnie i powiedział spokojnie, jakby z pewnością: "Obawiam się, że skończę tak jak on, w taki sposób jak on."

Próbowałam odwieść go od takich myśli, ale on tylko potrząsnął ramionami i przytaknął, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że wie swoje i tyle.

14 lat później, siedzę tutaj i oglądam w wiadomościach karetkę wyjeżdżającą z jego domu, wielka bramę, tłumy na zewnątrz od bramy, reportaże, tłumy przed szpitalem, Przyczyna zgonu i co mogło do niej doprowadzić i wspomnienie tamtej rozmowy mnie uderzyło, wraz z niemożliwymi do powstrzymania łzami.

Koniec przewidywany przez niego, przez jego bliskich i przeze mnie, ale to czego nie przewidziałam, to jak bardzo mnie to zaboli, gdy w końcu się stanie.

Osoba, której nie udała mi się pomóc jest właśnie transportowana do biura koronera w LA w celu Autopsji.

Całą moja obojętność i odcięcie, nad którymi osiągnięciem tak ciężko pracowałam przez te lata trafił szlag i w tej chwili jestem zdruzgotana.

Powiem teraz coś, czego nie mówiłam nigdy, gdyż tym razem chcę, aby prawda wyszła na jaw.

Nasz związek nie był "ściemą", jak był przedstawiany w prasie. To był nietypowy związek, tak, w którym dwoje nietypowych ludzi, którzy nie żyli i nie znali "Normalnego życia" znalazło porozumienie, być może z podejrzanym wyczuciem czasu z jego strony. Niemniej, wierzę, że kochał mnie tak mocno, jak mógł kochać kogokolwiek, a ja kochałam go bardzo.

Chciałam go "uratować", chciałam uchronić go przed nieuniknionym, które właśnie się wydarzyło.

Jego rodzina i bliscy także chcieli go od tego uchronić, ale nie wiedzieli jak, a to było 14 lat temu. Wszyscy wtedy baliśmy się, że tak właśnie się to skończy.
W tamtym czasie, próbując go ratować, prawie zatraciłam samą siebie.

Miał w sobie niesamowicie potężną moc i siłę, której nie należało lekceważyć.

Kiedy używał jej do czegoś dobrego, to było najlepsze, ale kiedy używał jej do czegoś złego, to było naprawdę, NAPRAWDĘ złe.

Przeciętność nie była czymś, co choć na sekundę wkraczało w osobę i działania Michaela Jacksona.

Stałam się bardzo chora emocjonalnie, duchowo wyczerpana w mojej misji ratowania go od pewnych zachowań autodestrukcyjnych i od okropnych wampirów i pijawek, które w jakiś sposób zawsze do siebie przyciągał.

To mnie przerastało.

Miałam swoje dzieci, o które musiałam dbać, musiałam podjąć decyzję.

Najcięższą decyzję, jaką kiedykolwiek przyszło mi podjąć, czyli odejść i pozwolić jego losowi mieć go, mimo że beznadziejnie go kochałam i starałam się to jakoś zatrzymać czy odwrócić.

Po Rozwodzie, spędziłam kilka lat obsesyjnie myśląc o nim i o tym co mogłam zrobić inaczej, w żalu.

Potem spędziłam kilka lat wściekając się na tę całą sytuację.

W pewnym momencie, stałam się naprawdę Obojętna, aż do teraz.

Kiedy siedzę tutaj przytłoczona smutkiem, zdezorientowaniem i refleksjami na temat tego, co było moją największą porażką do tej pory, oglądając w wiadomościach prawie klatka po klatce Ten sam Przebieg zdarzeń, który widziałam 16 sierpnia 1977 roku, dziejący się ponownie, tym razem z Michaelem (Widok, którego nigdy nie chciałam więcej oglądać), dokładnie jak to przewidział, jestem zupełnie, zupełnie zdruzgotana.

Wszystkie chore doświadczenia czy słowa, które czułam w stosunku do niego w przeszłości umarły we mnie razem z nim.

Był wspaniałą osobą i miałam szczęście być z nim tak blisko, jak byłam i przeżyć z nim wiele doświadczeń i lat, które spędziliśmy razem.

Mam desperacką nadzieję, że teraz może być uwolniony od swojego bólu, presji i zamieszania.

Zasługuje na to by być wolnym od tego wszystkiego i mam nadzieję, że jest teraz w lepszym miejscu, lub będzie.

Mam też nadzieję, że wszyscy, którzy czują, że zawiedli w próbach pomocy mu, mogą zostać uwolnieni, gdyż on w końcu został.

Świat jest w szoku, ale w jakiś sposób on wiedział jak rozegra się kiedyś jego los lepiej niż ktokolwiek inny, i miał rację.

Naprawdę potrzebowałam to teraz powiedzieć, dziękuję za wysłuchanie.
 Źródło: MJ translate
Czytając to uświadomiłam sobie jaką Michael miał złożoną osobowość, nigdy nie powiedział, że chciałby skończyć tak jak Elvis, wręcz nigdy publicznie nie wypowiadał się na temat swojej śmierci, ale przeczuwał, że uzależnienie może go zniszczyć. Odszedł od nas, ale jego twórczość wciąż żyje w naszych sercach, a co za tym idzie, Michael jest w nas. Myślę, że tego właśnie pragnął Król Pop-u, pragnął -być wiecznie żywy.

4 komentarze:

  1. taki już smutny los Największych Ludzi Na Tej Ziemi. To przykre, ale zaczynamy bardziej doceniać ludzi po ich śmierci. Pozdrawiam Gabrysiu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pieknie napisane mam 42 lata wychoewalem sie na michaelu jacksonie sluchalem roznej muzyki ale on byl i jeste najwiekszy z najwiekszych czy to sie komu podoba czy nie nawet po 3 latach jak czytam takie wypowiedzi placze jak dziecko a jestem facetem 42 letnim jestem rowniez wrazliwy michael jackson byl darem od boga i dziekuje mu za to ze moge zyc w tym samym czasie co on zyl jacek pozdrawiam rozsadnych i myslacych ludzi

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyło mnie to wyznanie do łez . Chylę jej czoła składam wyrazy wielkiego szacunku za samo to , że tak bardzo Go kochała . Potwierdza mnie to w przekonaniu , ze był wspaniałym człwoiekiem , skoro można było Go darzyć tak wielkim uczuciem . Wierzę w to , że odchodząc od Niego nie miała wyjścia . Był cudowną osobą , ale jak każdy był tylko człowiekiem , co Go zgubiło . Kocham Go jednak z całego serca i nie przestanę , gdyż odmienił moje życia , za to winna Mu jestem dozgonną wdzięczność. Łączę się w bólu z Lisą , gdyż nie potrafię sobie nawet wyobrazić jej smutku , Pomyślcie tylko..jesteśmy Jego fanami i jestem pewna , że wielu z Was nie raz płakało , tak jak ja..nie jedną noc przepłakałam słuchając jego muzyki...a teraz wyobraźcie sobie , że znalibyście Go osobiście..że byłby Waszym ojcem , mężem , przyjacielem...czy potrafilibyście pogodzić się z życiem bez jego osoby ? ja niestety nie.. dlatego może powinnam dziękować losowi , że nie był moim przyjacielem , bo gdyby tak było nie potrafiłabym przeżyć ani jednego dnia bez niego na świecie.. pozdrawiam Was kochani :)


    Annie Jackson ;)

    OdpowiedzUsuń