niedziela, 15 września 2013

Prośba

Jak już wcześniej pisałam zaczęłam niedawno pisać. I zwracam się do was z ogromną prośbą drodzy czytelnicy. Proszę was o oddanie głosu ma moje opowiadanie. Jest to dla mnie bardzo ważne.

http://chomikuj.pl/konkurs_literacki/wyszukiwanie
zagłosuj na opowiadanie "Bez kontroli" wpisując w wyszukiwarkę podany tytuł i klikając łapkę w górę. To dla mnie bardzo ważne.. z góry dziekuję :)

Liczę na waszą pomoc. Jeśli możecie to rozsyłajcie linka znajomym im więcej głosów tym lepiej !
POZDRAWIAM !

sobota, 14 września 2013

Opowiadanie 2- "W pułapce"

the jackson 5
W pułapce
Stuk.. stuk... bzzz... stuk...bzzz..
Tylko te odgłosy wypełniały przestrzeń pomieszczenia. Mucha zakłócała panującą w tym miejscu ciszę. Obijała się o szybę okna, nie rozumiejąc, że znalazła się w pułapce. Pułapce, z której nie ma wyjścia. Chciała jednego-wolności. Pragnęła polecieć ponad kwiatami, ponad łąką, znów zakosztować świeżego powietrza i spojrzeć na zachodzące słońce...

Stuk.. stuk... bzzz... stuk...bzzz..
I nagle BAM !
Piłka odbiła się z hukiem o framugę okna.

Mały chłopiec stał przy szybie, ociężałą głowę wsparł na rękach opartych o parapet. Z zaciekawieniem obserwował dziewczynkę podbiegającą pod jego dom, by zabrać zgubę i powrócić do przerwanej zabawy. Ta jednak zauważyła go i stanęła przed oknem przyglądając mu się uważnie. W jej oczach malowała się beztroska radość. Tak często spotykana u małych dzieci, które nie muszą się niczym przejmować. U których największym zmartwieniem jest wybór zabawy na następny dzień lub zawiązanie buta...

Znów zwróciła oczy w jego stronę. Obdarowała go, najszczerszym i najbardziej bezinteresownym uśmiechem jaki widział kiedykolwiek. Takim, którym może podarować jedynie dziecko.
Chciał go odwzajemnić, ale nie potrafił przełamać wewnętrznej blokady, która nagle się w nim pojawiła. Czuł ogromny smutek i żal. Jego serce powoli rozdzierała zazdrość i ogromna bezradność. Uniósł jedynie kąciki ust w nadziei, że może chociaż w małej mierze będzie to wyglądało jak uśmiech. Mała, chyba zauważyła  jego smutek i dziarsko machnęła ręką w geście zaproszenia do zabawy.
- Tak ! Ależ chcę się z tobą pobawić... -  myślał - dlaczego nie mogę wyjść? Dlaczego wszyscy mogą się bawić tylko nie ja? Czy jestem inny?- w głowie kumulowały mu się przeróżne, bolesne pytania.
Spojrzał na wciąż uśmiechającą się dziewczynkę i pokiwał przecząco głową, ze smutkiem w oczach. Ta w odpowiedzi powoli się odwróciła i pobiegła do koleżanek, rzucając im w biegu piłkę.
Patrząc przez okno nie potrafił się powstrzymać, ciężkie łzy zaczęły rzeźbić na jego policzkach strumień. Cichutko szlochał czując ogromny ból. Nie mógł zrozumieć, dlaczego i w jakim sensie jest inny.

Stuk.. stuk... bzzz... stuk...bzzz..

Po chwili przez zapuchnięte od płaczu oczy, spostrzegł winowajcę zakłócającego ciszę pokoju. Mucha nie dawała za wygraną i wciąż taranowała okno, jednak bezskutecznie. Jej małe ciałko nie było w stanie sprostać gabarytom okna. Patrzył na nią, jakby karmił się jej widokiem. Pomyślał sobie, że ona jest taka jak on. Zamknięta. Bezradna. Pozbawiona wolności.
Tak, jesteśmy tacy sami - powiedział jakby sam do siebie - kolejny potok łez powędrował po jego ciemnych policzkach.

Stał tak dłuższą chwilę, aż zdecydował się pomóc biednemu stworzonku. Wziął szklankę i kawałek papieru, uchwycił zawziętą do walki muchę, otworzył drzwi i zwrócił jej wolność. Odleciała tak szybko, że nawet jej nie zauważył. Nawet się nie odwróciła, by podziękować swemu wybawcy. Zamykając drzwi, rzucił długie spojrzenie na podwórko usłane biegającymi dziećmi i obtarł z rezygnacją oczy. Jednak w głębi duszy pomyślał: "mi też kiedyś uda się uwolnić, ja też kiedyś polecę nie zważając na nikogo, będę wolny."

Wrócił przed okno i znów wpatrywał się w dzieciaki hasające po podwórku, wymyślające najróżniejsze zabawy.  Tak bardzo chciał do nich dołączyć, chociaż na moment, na malutką chwilkę. W tamtej chwili niczego nie pragnął bardziej niż zabawy, oderwania się od tego, co dzień w dzień go otaczało, od obowiązków narzuconych na ramiona tak małego dziecka.

Rozmyślanie przerwało mu mocne szarpnięcia za ramię. Ktoś z całej siły wbijał palce w jego bark, czuł jakby zaraz miał go zmiażdżyć. Kolejne szarpnięcie i już stał twarzą w twarz z rozwścieczoną twarzą swego ojca Josepha.
Co się tak mazgaisz, wszyscy na ciebie czekamy, myślisz, że kim jesteś, co? Mam cię nauczyć punktualności? - wycedził przez zęby. najgroźniej jak tylko mógł - złaź w tej chwili i skończ się mazać ! - dokończył tym samym złowrogim tonem.
Mały Michael nic nie odpowiedział, ale po jego policzkach spłynęły kolejne łzy. Chciał sprzeciwić się tyranizującemu go ojcu, ale zabrakło mu odwagi. Wiedział, że jeśli okaże brak chęci do wykonania polecania, w ruch może pójść pas lub kabel, a tego nie chciał. Wiec powłóczystym krokiem zszedł powoli, czując spojrzenie ojca na plecach.
- No i co się tak wleczesz? - poczuł mocne szturchnięcie w tył pleców - już wystarczająco czasu zmarnowałeś ! - znów usłyszał nie znający sprzeciwu ton Josepha.

Wreszcie znalazł się przed drzwiami wyjściowymi. Ujrzał braci przygotowanych do wyjścia w strojach scenicznych. Sam ubrany był już od dawna. Miał na sobie kamizelkę w panterkę, różową koszulę i żółte spodnie-dzwony przepasane grubym skórzanym pasem.
- chodź mały - Jermaine potargał pieszczotliwe go po włosach - mamy koncert do zagrania ! - powiedział nieco ironicznym, ale zadowolonym tonem.
W rzeczywistości kolejny raz musieli grać w klubie ze striptizem, w którym wygłodniali faceci ślinili się jedynie, do coraz bardziej odkrywających swoje ciało kobiet. Michael nienawidził tego środowiska, marzył o zagraniu dla "normalnych" widzów. Nie mógł patrzeć na te kobiety, zawsze odwracał wzrok, czuł, że to niewłaściwe. Śpiewając wyobrażał sobie, że jest na łące pełnej kwiatów, po której biegają uradowane dzieci.

Dotarli na miejsce, już od progu kobiety zebrane w klubie zaczęły go głaskać i targać jego włosy. Dało się słyszeć: "ojj jaki słodziak", "mały gwiazdor", "patrzcie jak słodko wygląda, tylko nam nie urośnij !". Po części lubił te słowa, dodawały mu otuchy, jednak nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy gdy urośnie, nadal będzie tak uwielbiany przez ludzi. W tamtej chwili jednak nie zastanawiał się nad tym, chciał wystąpić, zaśpiewać i wrócić do domu, by pogrążyć się we śnie. Był na prawdę zmęczony, szkoła i próby wyczerpały jego mały organizm.

Usłyszał zapowiedź i już złapał mikrofon w rękę i śpiewał. Po chwili zaczął tańczyć, tak swobodnie, tak leciutko, jakby robił to od dwudziestu lat co najmniej, a w rzeczywistości zaczął kilka tygodni temu. Tak, scena to był właśnie jego żywioł ! Czuł się na niej jak ryba w wodzie. Bracia grali, a on wciąż śpiewał, pierwsza piosenka, druga, trzecia... przerywane jedynie oklaskami tłumu gapiów zebranych w klubie. Wreszcie po godzinnym, nieustannym występowaniu, koniec. Michael padał z nóg, jego bracia wyglądali na nieco mniej zmęczonych niż on. Ojciec podszedł do niego.
- Brawo Michael, spisałeś się na medal - wypowiedział zupełnie innym głosem niż wcześniej, tym razem trzymając delikatnie jego ramię, wciąż obolałe od wcześniejszego miażdżącego uścisku.
- Mogę pójść do auta? jestem zmęczony - zapytał, bojaźliwym głosem.

Trudno uwierzyć, że ktoś tak delikatny i pozbawiony dziecięcej radości, na scenie potrafi się przemienić w prawdziwą gwiazdę, która niczym torpeda gna po scenie, wykonując szereg ruchów i kroków. To było niezwykłe, z pozoru kruchy chłopiec, wchodząc na scenę zmieniał się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Ojciec jakby go nie dosłyszał. Poprowadził całą grupę za sobą do szefa klubu.
- Jeszcze chwila, jakoś wytrzymasz - powiedział, chcąc dodać mu otuchy Marlon. Położył rękę na jego plecach i delikatnie pchnął w stronę ojca. Michael wiedział, że nie może się sprzeciwić, więc zrezygnowany poszedł za nimi.

Przez cały czas młode dziewczyny, jak również striptizerki podchodziły do niego i napawały się jego talentem. Kątem oka dostrzegł Jermaine, który w kącie, na tyłach klubu obmacywał jedną ze striptizerek. Był młody, ale doświadczony, gdyż często odwiedzali tego typu kluby. Zdążył zobaczyć więcej niż niejeden chłopak w jego wieku. Dziewczyna całowała jego szyję, a on cały czas jej dotykał, wciąż spoglądając na ojca, który lada chwila mógł skończyć rozmowę. Michael przeraził się tym widokiem, nie rozumiał dlaczego to robią. Zamknął oczy i przestał na nich patrzeć. Stał tak kilka minut, aż usłyszał tubalny głos ojca.
- Dobra chłopaki, zbieramy się - rozkazał - a gdzie Jarmaine ? - zapytał powstrzymując się od zdenerwowanego tonu.
- ee.. Poszedł do łazienki - odezwał się któryś ze starszych braci. Wiedział, że gdyby ojciec się dowiedział co Jarmaine robi, na pewno nie puściłby mu tego płazem.

W końcu Jarmaine zauważył, że ojciec skończył rozmowę, szybkim krokiem wrócił do reszty zespołu i z uśmiechem ruszył w stronę wyjścia.

- Jak było? Opowiadaj ! - słyszał szepty starszych braci, ale nie przejmował się tym. Chciał jedynie wrócić i pójść spać.

Czuł, że jego dzieciństwo radykalnie różni się od dzieciństwa jego rówieśników. Nie miał znajomych, przyjaciół, miał tylko swoich braci. Bardzo często płakał, bardzo często koił tym swój ból, wraz ze łzami odpływała gorycz, którą odczuwał. Wciąż zadawał sobie w myślach pytanie: "Dlaczego jestem inny?". Nie znał odpowiedzi. Miał zaledwie kilka lat, a czuł się jak ktoś o wiele starszy, którego życie wypełniają liczne obowiązki. Na każdym kroku odczuwał nienawiść, wciąż słyszał: "wyglądasz paskudnie", "masz wielki nochal", "zabieraj chudy tyłek i do pracy !". Odczuwając tak wielki ból, musiał wychodzić na scenę i udawać szczęśliwego, niezwykłego w swojej zwykłości dzieciaka. Nikt nie wiedział jak go traktowano, każdy widział w nim jedynie cudowne dziecko, małego Michaela- gwiazdę The Jackson 5.


środa, 11 września 2013

Opowiadanie 1- "Wspomnienie"

Bardzo lubię pisać, głównie robię to dla siebie, ale wszystko jak na razie lądowało jak to się mówi w szufladzie.
Postanowiłam, że w wolnych chwilach mogłabym wymyślić coś o Michaelu i podzielić się tym z moimi czytelnikami.
Oczywiście wszystko o czym będę pisała jest fikcyjne, stworzone tylko i wyłącznie w mojej głowie.
Jedynie, niektóre osoby i miejsca mogą być prawdziwe.
Zapraszam do czytania i wyrażania własnej opinii w komentarzach !
you are not alone
Wspomnienie
Wciąż czuję zapach jego świeżego potu, na karku jego szybki oddech, na ręce wciąż czuję dotyk- jego dotyk. Nie myślę, czuję. Wpatruję się tępo w sufit od jakichś kilku minut, a może godzin? Nie wiem. Wciąż nie mogę ochłonąć po tym co się stało. Wtulona w poduszkę i okryta szczelnie kocem wracam wspomnieniami. Pamiętam okrzyki, jego głos, światła, ludzi wokół, stłoczonych jak sardynki w puszce. Raz po raz sanitariusze wynosili omdlałe osoby, które bezwładnie wędrowały po morzu z ludzkich rąk, aż wreszcie docierały na trzymane przez dwójkę mężczyzn nosze. Jednak najbardziej w pamięci pozostał mi jego głos. Tak. On jest najwyraźniejszy. Rozbrzmiewa w mojej głowie. Ach! Nie daje mi spokoju. Wciąż go słyszę, chcę słyszeć, ale jednocześnie czuję się jak w paranoi, jakbym odchodziła od zmysłów.

Wstałam o trzeciej nad ranem, aby zając sobie jak najlepsze miejsce, jak najbliżej sceny. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małego plecaczka. Otworzyłam drzwi, stanęłam w progu i poczułam ogromne uderzenie porannego zimna. Zdeterminowana do stawienia czoła każdej przeszkodzie- nawet ciemnemu i zimnemu porankowi udałam się na przystanek. Czekałam dłuższą chwilę, aż w końcu podjechał samotnie jadący po drodze czerwony samochód, za którego kierownicą siedziała moja najlepsza przyjaciółka. Z tyłu zauważyłam jeszcze dwie nieznajome mi dziewczyny. Przedstawiłam się i pogrążyłam we własnych myślach, nie przejmowałam się zbytnio podekscytowanymi głosami wciąż rozbrzmiewającymi we wnętrzu auta. W końcu po kilkugodzinnej jeździe dotarłyśmy na miejsce.

Masa ludzi koczowała, aby zdobyć jak najlepsze miejsca, jednak nam udało się przecisnąć do samego przodu, aż po bramki zagradząjące przejście bliżej sceny. Stanęłam i czekałam. Dziewczyny zaczepiały mnie i pytały czy wszystko w porządku, odpowiadałam twierdząco. Widocznie zrozumiały, że jest to dla mnie ogromne przeżycie, na które chcę się przygotować w zaciszu własnej osoby. Czekałam na ten koncert od pięciu lat, nie mogłam wprost uwierzyć, że moje wyśnione marzenie ma się spełnić właśnie dziś. Miałam tylko nadzieję, że nie zemdleję na jego widok, że nie stracę ani sekundy z tego wspaniałego widowiska. Michael tak blisko, zaledwie kilka kroków ode mnie. Coś wspaniałego! Pogrążona tak we własnych myślach nie zauważyłam, gdy całe lotnisko, zapełniło się mrowiskiem ludzi.

I już ogromny telebim nad sceną wyświetlił pojazd kosmiczny jadący po szynach kolejowych. Ale ja czekałam, aż na scenie pojawi się kabina, z której mechanicznym krokiem, ubrany w złotą zbroję wyjdzie Michael i zacznie "Scream". Tak bardzo czekałam na jego głos, słyszany zaledwie z odległości kilkunastu metrów, tak utęskniony, tak wymarzony. I doczekałam się ! Do teraz pamiętam go dokładnie, każdy wers, słowo wypowiedziane przez jego usta...

Nawet się nie obejrzałam, a już jedna trzecia koncertu była za nami. Mrok otulił całe niebo, jednak scena kpiła sobie z niego i nadal rozświetlała blaskiem całą noc. Kończył się "Smooth criminal" jeden z moich ulubionych kawałków, w głosie Michaela słychać było już zmęczenie, ale nie dawał tego po sobie poznać i dalej tańczył ze znaną sobie werwą i zawziętością. Wyglądał jakby w głowie cały czas sobie powtarzał: "Nie dam się", "Nie zawiodę moich fanów", "No dalej Michael tylko się nie potknij !", "Bez względu na wszystko show musi trwać"...

Szybko się przebrał i zaczęła się jedna z tych  piosenek, przy których często płaczę wspominając tamten dzień. Słychać pierwsze dźwięki "You are not alone", Michael chodzi po scenie, gestykuluje jak zawsze, wpatruję się w niego jak w obrazek, nie przejmuję się wbijającą mi się pod wpływem nacisku tłumu barierką. Wszyscy wyciągają zapalniczki, łączą się w ten sposób ze swoim ukochanym wykonawcą. Sięgam do kieszeni spodni, chcąc również za pomącą tego małego płomyczka w jakiś sposób znaleźć się bliżej Michaela, ale to co zdarzyło się chwilę później zupełnie przerosło moje oczekiwania...

Ktoś chwycił mnie w pasie i wyciągnął przez barierkę, szepnął do ucha, ale nie usłyszałam dokładnie co. Teraz mogę się jedynie domyślać, jednak to nieważne w porównaniu z tym co zdarzyło się później. Pokazano mi przejście na scenę, wbiegając czułam się, jakbym była pod wpływem narkotyków. Ujrzałam Michaela, tak blisko, wyglądał wspaniale. Nie przejmowałam się tysiącami ludzi patrzącymi w moją stronę. Podbiegłam do  niego i objęłam jakby bojąc się, że zaraz mi ucieknie, nie chciałam się od niego oderwać, chłonęłam jego ciepło, zapach, wszystko co było z nim związane. Czułam się jak pijawka, która nie odklei się dopóki go w całości nie wypije. Michael nadal śpiewał, głaskał mnie po głowie, czułam jego wilgotne włosy dotykające mojej twarzy. Powtarzałam: "I love you", a on tylko przytulał mocniej. Był wspaniały, tak delikatny, głaskał mnie w taki sposób jakby bał się, że może zrobić mi krzywdę. Cały czas szeptałam mu do ucha, ale on musiał śpiewać, musiał tworzyć show. Wygłodniały tłum fanów pragnął jego słów, ruchów, widoku...

Te chwile były jak zaczarowane, byłam ja i on tak blisko siebie, jakby sami pośród dziczy okrzyków i lasu rąk. Ciągle to wspominam, moje myśli wracają do tamtej nocy. Zasypiając śnię o tamtej chwili, gdy nasze ciała były tak blisko siebie, gdy Michael śpiewał mi wprost do ucha, gdy czułam jego parzący dotyk na swym ciele.

Sny pojawiają się pod różną postacią. Czasem idę korytarzem, wchodzę do sali i widzę Michaela siedzącego w kącie z podkulonymi nogami i rękami zakrywającymi twarz. On płacze. Łzy płyną po policzkach. Chce to ukryć. Nie może. Jest zupełnie inny niż na scenie... taki kruchy, delikatny, zagubiony. Chcę do niego podejść, ale drogę zagradza mi tłum dziennikarzy i paparazzich robiących zdjęcia. Flesze błyskają, oślepiają całe pomieszczenie. Michael znika, rozpływa się pod wpływem świateł. Zostaje tylko unoszący się w powietrzu ogromny smutek i żal. Żal przed zdobytym, a jednocześnie utraconym życiem...

poniedziałek, 2 września 2013

Justin Bieber chce kupić Neverland ?!

Neverland- kraina ciepła, dobra, radości. Posiadłość Michaela Jacksona, posiadłość, w której zaznał spokoju i przeżył wiele pięknych chwil, to tam wychowywał swoje dzieci. 
Niestety mając kłopoty finansowe musiał sprzedać swój ukochany dom.

neverland

Wspaniała posiadłość, przepiękne widoki, własne mini ZOO, park rozrywki, kino, automaty do gry, słodycze, zewsząd emanująca ciepłota i miłość, jednym słowem wszystko czego dusza zapragnie ! To właśnie przed laty należało do Michaela, to właśnie stało się jego domem. Jeździł golfowym samochodzikiem po posiadłości, spacerował, tworzył muzykę, zapraszał przyjaciół i innych gości, później wychowywał tam swoje dzieci. 

Dzisiaj ma tam zamieszkać Justin Bieber?

Z całym szacunkiem do jego osoby i talentu, ale uważam, że powinno się tam stworzyć coś w rodzaju muzeum Michaela Jacksona. Coś co mogłoby pomóc młodszemu pokoleniu poznać życie tak wielkiej gwiazdy jaką był Michael Jackson, a jego fanom, których nadal są tysiące, pomogłoby znów poczuć jego obecność.

Chociaż z drugiej strony czy nie lepiej by ktoś tam jednak zamieszkał, odbudował i odremontował posiadłość i tchnął nowe życie w to miejsce?
Nie lepiej by kwiaty znów zakwitły, po uliczkach i schodach posiadłości znów byłoby słychać kroki ? A w kuchni na nowo aromaty gotowanych potraw wypełniłyby pomieszczenie?

Sama nie wiem czy to byłoby dobre, na pewno dla mnie byłoby to troszkę dziwne, zwłaszcza, że myśląc o Neverlandzie od razu pojawia mi się przed oczami postać Michaela. A miałby tam zamieszkać ktoś zupełnie niezwiązany z jego życiem. Stanowczo wolałabym, by to właśnie jego dzieci odkupiły swój dawny dom.

Kiedyś czytałam , że sam Michael myślał o stworzeniu czegoś takiego jak Graceland Elvisa Presleya
Tutaj znajdziecie informacje na temat Gracelandu. Już dawno ktoś powinien się tym zająć, gwiazda pokroju Michaela Jacksona powinna coś takiego posiadać !

neverland

Niedawno  do sieci trafił duet Michael Jackson i Justin Bieber: Slave 2 The Rhytm


Co o tej piosence sądzicie ?
Według mnie brakuje jej takiej Michaelowej magii, tego co zawsze odróżniało jego piosenki od innych. 

niedziela, 1 września 2013

Urodziny Króla Popu- urodziny anioła

Post jak zawsze spóźniony, ale jest ! Kolejne urodziny Michaela świętowane bez niego :(
Mam nadzieję, że gdzieś tam jesteś, i jest Ci o wiele lepiej niż tutaj !
Kochamy Cię !

29 sierpnia 2013 r ---> w tym dniu Michael Jackson skończyłby 55 lat.
michael jackson urodziny dzieci


Świat nie zapomniał o Michaelu, stacje radiowe puszczały największe hity MJa, a niektóre znane gwiazdy śpiewały jego hity jak, np. chłopaki z zespołu One Direction.

Tutaj znajdziecie informacje o jednej z największych imprez urodzinowych zorganizowanych globalnie na cześć Króla Popu. Każdy fan mógł wysłać zdjęcie lub filmik prezentujący to co chciał robić i robił Michael- zmieniał na lepsze świat, pomagał i sprawiał, że na twarzach pojawiał się uśmiech.

urodziny michaela jacksona

Fani świętowali, odbywały się "mini koncerty". Michael rozbrzmiał na nowo !
fani michaela jacksona

Znów słychać znajome dźwięki Billie Jean i proszę- moonwalk jak za dawnych lat, księżycowy chód, obrót, znajome odgarnięcie cekinowej koszuli i co jeszcze? Nie wierzę! Biała rękawiczka, tak znajoma, tak utęskniona... czarne mokasyny znów lśnią na parkiecie, zgrabnie wykonują każdy ruch jakby chciały powiedzieć:"wróciłem, jestem tu ! halo! słyszycie mnie ? to ja tańczę! Ja! Michael ! Widzę was.. Kocham, tak bardzo was kocham !

michael jackson billie jean

Kochamy ! Pamiętamy ! Nie zapomnieliśmy ! Nie zapomnimy !